OPOWIADANIA Z SERII „PODRÓŻ NA WYSPĘ STU LATARNI MORSKICH”
warsztaty pisarskie: prowadzenie Ewa Martynkien
warsztaty pisarskie: Renata Piątkowska
warsztaty ilustratorskie: prowadzenie Paweł Wakuła
warsztaty ilustratorskie: Magdalena Pilch
autorzy prac: książkomaniacy ze Szkół Podstawowych nr 1 i 34 w Łodzi
autorzy ilustracji: książkomaniacy ze Szkół Podstawowych nr 2 i 141, 199 w Łodzi
OPOWIADANIE I
Dawno dawno temu za górami, za lasami, żył sobie Janek Wędrowniczek ze swoim przyjacielem Smokiem Frederikiem. Ponieważ Janek był nieśmiały i stronił od ludzi, całymi dniami przesiadywał w domu. Frederik marzył o podróżach i wielkiej przygodzie, ale nie chciał sprawić Jankowi przykrości. Janek choć bardzo lubił Frederika, wstydził się tego, że przyjaźni się ze Smokiem. Jego koledzy mieli zwyczajnych przyjaciół. A Frederik wyglądał i
zachowywał się inaczej. W dodatku mówił dziwnym językiem, zrozumiałym tylko dla Janka. Pewnego dnia, kiedy przyjaciele jak zwykle po obiedzie grali w swoją ulubioną grę planszową, przez okno ich domu wleciał list. To ciotka Alwa z Wyspy Stu Morskich Latarni napisała do Janka, zapraszając go do siebie.
– Co to za pomysł! Nigdzie się nie wybieram! – tupnął nogą Janek.
– To może być największa przygoda naszego życia – próbował przekonać przyjaciela
Frederik.
J – Nic z tego, nie jadę! – upierał się Janek.
F – No proszę, pojedź ze mną!
J – Nie ma mowy, nigdzie nie jadę! Przecież wiesz, ze nie lubię długich podróży.
F – Mam sam pojechać? Zostawisz mnie? Przecież jesteś moim najlepszym przyjacielem!
J – To nie moja wina, że jesteś jaki jesteś. Nikt cię nie lubi przez twoje usposobienie i charakter.
F – Skoro taki jesteś, nie musisz się ze mną przyjaźnić.
J – Przepraszam. Nie o to mi chodziło. Po prostu czasem mnie denerwujesz. Jeżeli bardzo ci na tym zależy, to z tobą pojadę. Nie chcę cię stracić.
Frederic tylko się uśmiechnął.
Jeszcze tego samego popołudnia Janek wsiadł na grzbiet Frederika i wyruszyli w drogę. Aby dotrzeć na Wyspę Stu Morskich Latarni trzeba była przeprawiać się przez Morze Mgieł, które miejscowi nazywali też znikającym morzem, bo czasem wśród gęstej mgły można było całkiem stracić je z oczu, zgubić drogę, natknąć się na niebezpieczne skały, zostać namierzonym przez statek piracki, albo podczas sztormu…
Frederic wpadł na pomysł łaskotania rekina w brzuch. Spowodowało to, ze rekin popadł w głupawkę. Dzięki temu zwierz otworzył paszczę. Niestety, tuż przed samym wyjściem rekin zamkną paszczę. Frederic wpadł na nowy pomysł. Użył swojego ognia i wypalił ząb rekinowi. Dzięki temu mogli swobodnie wyjść przez dziurę, w której jeszcze przed chwilą znajdował się ząb.
Mimo przeciwności przyjaciołom udało się się dotrzeć na Wyspę Stu Latarni Morskich, gdzie czekała na nich Ciotka Alwa. Ciotka wybierała się w podróż dookoła świata i zaproponowała Jankowi, by przez lato zaopiekował się wyspą i latarniami.
– Co roku przybywa tu wielu turystów zachwycających się latarniami. Nie mogę ich tak zostawić.
– Czy ja wiem – Janek był bardzo zaskoczony propozycją ciotki.
– Oczywiście mógłbyś tu zostać z Frederikiem. To taki sympatyczny Smok – dodała Ciotka Alwa. –
Turyści będą zachwyceni.
– W takim razie niech i tak będzie. Spędzimy lato na twojej wyspie – zgodził się Janek.
– Jupi! – uradowany Frederik podskoczył aż po sam czubek latarni, pod którą stali.
Turyści byli bardzo zachwyceni Frederikiem i cały czas chcieli robić sobie z nim zdjęcia. Razem z ciocią postanowili, że przeprowadzą się do cioci na wyspę. Musieli pomóc jej w przemeblowaniu domu, żeby mieli swoje pokoje. Dom był przepiękny, a widok z okna był fascynujący, przepiękny ocean i zachód słońca był olśniewający. Bardzo podobało im się życie na wyspie.
OPOWIADANIE II
Dawno dawno temu za górami, za lasami, żył sobie Janek Wędrowniczek ze swoim przyjacielem Smokiem Frederikiem. Ponieważ Janek był nieśmiały i stronił od ludzi, całymi dniami przesiadywał w domu. Frederik marzył o podróżach i wielkiej przygodzie, ale nie chciał sprawić Jankowi przykrości. Janek choć bardzo lubił Frederika, wstydził się tego, że przyjaźni się ze Smokiem. Jego koledzy mieli zwyczajnych przyjaciół. A Frederik wyglądał i
zachowywał się inaczej. W dodatku mówił dziwnym językiem, zrozumiałym tylko dla Janka. Pewnego dnia, kiedy przyjaciele jak zwykle po obiedzie grali w swoją ulubioną grę planszową, przez okno ich domu wleciał list. To ciotka Alwa z Wyspy Stu Morskich Latarni napisała do Janka, zapraszając go do siebie.
– Co to za pomysł! Nigdzie się nie wybieram! – tupnął nogą Janek.
– To może być największa przygoda naszego życia – próbował przekonać przyjaciela
Frederik.
– No proszę, odkryjemy nowe miejsca! Będzie fajnie – Frederik próbował przekonać Janka.
– Ale po co? Mamy Internet, atlasy i gry planszowe o tematyce ciekawych miejsc – narzekał Janek.
– No właśnie, siedzimy tylko w domu. Z Internetu i planszówek, nie dowiesz się o tak wspaniałych miejscach. Nie chciałbyś odkryć czegoś samemu?.
Janek w końcu dał się przekonać.
Jeszcze tego samego popołudnia Janek wsiadł na grzbiet Frederika i wyruszyli w drogę. Aby dotrzeć na Wyspę Stu Morskich Latarni trzeba była przeprawiać się przez Morze Mgieł, które miejscowi nazywali też znikającym morzem, bo czasem wśród gęstej mgły można było całkiem stracić je z oczu, zgubić drogę, natknąć się na niebezpieczne skały, zostać namierzonym przez statek piracki, albo podczas sztormu…
Janek i Frederik lecieli spokojnie nad Morzem Mgieł, kiedy rozpętał się sztorm.
Silny wiatr zaczął wiać w skrzydła Frederika, przez co ten stracił równowagę. Janek ześlizgnął się z grzbietu Frederika i wpadł do wody. Jako, że nie umiał pływać, zaczął się topić.
Frederik ochoczo popędził mu na pomoc i wyłowił go z wody. Przerażony Janek wsiadł z powrotem na grzbiet smoka i zrozumiał jak dobrze, że ma takiego przyjaciela.
Mimo przeciwności przyjaciołom udało się się dotrzeć na Wyspę Stu Latarni Morskich, gdzie czekała na nich Ciotka Alwa. Ciotka wybierała się w podróż dookoła świata i zaproponowała Jankowi, by przez lato zaopiekował się wyspą i latarniami.
– Co roku przybywa tu wielu turystów zachwycających się latarniami. Nie mogę ich tak zostawić.
– Czy ja wiem – Janek był bardzo zaskoczony propozycją ciotki.
– Oczywiście mógłbyś tu zostać z Frederikiem. To taki sympatyczny Smok – dodała Ciotka Alwa. –
Turyści będą zachwyceni.
– W takim razie niech i tak będzie. Spędzimy lato na twojej wyspie – zgodził się Janek.
– Jupi! – uradowany Frederik podskoczył aż po sam czubek latarni, pod którą stali.
Janek był bardzo wdzięczy Frederikowi za uratowanie życia. By okazać mu wdzięczność zgodził się nawet na wychodzenie czasem na dwór. Oczywiście bekanie nadal trochę przeszkadzało Jankowi, ale był szczęśliwy z Frederikiem.
OPOWIADANIE III
Dawno dawno temu za górami, za lasami, żył sobie Janek Wędrowniczek ze swoim przyjacielem Smokiem Frederikiem. Ponieważ Janek był nieśmiały i stronił od ludzi, całymi
dniami przesiadywał w domu. Frederik marzył o podróżach i wielkiej przygodzie, ale nie
chciał sprawić Jankowi przykrości. Janek choć bardzo lubił Frederika, wstydził się tego, że
przyjaźni się ze Smokiem. Jego koledzy mieli zwyczajnych przyjaciół. A Frederik wyglądał i
zachowywał się inaczej. W dodatku mówił dziwnym językiem, zrozumiałym tylko dla Janka.
Pewnego dnia, kiedy przyjaciele jak zwykle po obiedzie grali w swoją ulubioną grę
planszową, przez okno ich domu wleciał list. To ciotka Alwa z Wyspy Stu Morskich Latarni
napisała do Janka, zapraszając go do siebie.
– Co to za pomysł! Nigdzie się nie wybieram! – tupnął nogą Janek.
– To może być największa przygoda naszego życia – próbował przekonać przyjaciela
Frederik.
Jeżeli pojedziesz, to wykupię Ci cały sklep gier planszowych – powiedział Frederik
– Hmm – zastanawiał się Janek
– No… no –poganiał smok
– Okej, ale przestaniesz bekać i szturchać wszystko ogonem.
– No jacha – odpowiedział smok.
Janek zdecydował się pojechać (to znaczy polecieć) do cioci
Jeszcze tego samego popołudnia Janek wsiadł na grzbiet Frederika i wyruszyli w drogę. Aby dotrzeć na Wyspę Stu Morskich Latarni trzeba była przeprawiać się przez Morze Mgieł, które miejscowi nazywali też znikającym morzem, bo czasem wśród gęstej mgły można było całkiem stracić je z oczu, zgubić drogę, natknąć się na niebezpieczne
skały, zostać namierzonym przez statek piracki, albo podczas sztormu…
Po pewnym czasie, gdy mgła była wszędzie, przed nimi pojawiła się Czarna Perła (statek piratów). Piraci przystąpili do abordażu. Janek zauważył, że są to duchy, ale nie byle jakich piratów, tylko załoga Krzysztofa Kolumba. Janek był bardzo zły na Frederika, ale nie było czasu na złość.
Kiedy byli w prawdziwych opałach i już szli po desce, żeby wpaść do morza, Frederik wzleciał w powietrze i zrobił ogromną kulę ognia, która spaliła statek piratów.
Wtedy Janek zrozumiał, że ma farta do przyjaciół.
Mimo przeciwności przyjaciołom udało się się dotrzeć na Wyspę Stu Latarni Morskich, gdzie czekała na nich Ciotka Alwa. Ciotka wybierała się w podróż dookoła świata i zaproponowała Jankowi, by przez lato zaopiekował się wyspą i latarniami.
– Co roku przybywa tu wielu turystów zachwycających się latarniami. Nie mogę ich tak zostawić.
– Czy ja wiem – Janek był bardzo zaskoczony propozycją ciotki.
– Oczywiście mógłbyś tu zostać z Frederikiem. To taki sympatyczny Smok – dodała Ciotka Alwa. –
Turyści będą zachwyceni.
– W takim razie niech i tak będzie. Spędzimy lato na twojej wyspie – zgodził się Janek.
– Jupi! – uradowany Frederik podskoczył aż po sam czubek latarni, pod którą stali.
Po powrocie do domu wyglądali i zachowywali się zupełnie inaczej. Janek wychodził na dwór i nie bał się pokazać Frederika. Wyjeżdżali na wakacje częściej i zawsze statkiem. Potem otworzyli własny sklepik, w którym były pamiątki z innych krajów.
Gdy byli już dorośli, otworzyli linie lotnicze „Fredejanek”.