List nr 1

07.05.2019, Łódź

Drogi Turysto

 

Nasze miasto dostało w 1423 roku prawa miejskie. W naszym mieście są zabytki, które możesz zwiedzić np. stare fabryki, ulicę Piotrkowską, szpital imienia Janusza Korczaka. Jest w Łodzi piękny Pałac Poznańskich i Herbsta. Możesz podziwiać także ich wnętrza. Fascynujący Plac Wolności z pewnością zrobi na Tobie ogromne wrażenie. Fantastyczne kamienice na ulicy Piotrkowskiej. Można przechadzać się po parkach, w teatrze ,,Arlekin” można oglądać cudowne kukiełki i także magiczne drzewa i obrazy.

Serdecznie zapraszamy do naszego miasta.

Z poważaniem,

Mieszkańcy

Aleksandra W., Maja Ł., Kuba T.

 

List nr 2

 

Szanowny Turysto,

 

Serdecznie zapraszamy do Łodzi – Miasta w sercu Polski. Warto zobaczyć całą masę zabytków starych i starszych. Wymienimy Panu kilka zabytków: rynek Manufaktury, pałac Poznańskiego, teatry i inne. W Łodzi lepiej zostać żeby założyć rodzinę i realizować się zawodowo. Można tutaj miło spędzić czas wolny z rodziną, w kinie, iść do parku, do palmiarni, do zoo, do ogrodu botanicznego. Drogi Turysto, masz tutaj duże perspektywy na nową pracę, możesz spełnić tu swoje marzenia. Łódź jest taka piękna, że nie możemy z niej wyjechać.

Pozdrowienia.

Czekamy na Pana przyjazd

Maja L., Kacper Sz.

 

List nr 3

 

Drogi Turysto!

 

Wiemy, że od niedawna jesteś w Polsce. Chcemy Cię zachęcić byś zwiedził miasto Łódź. Są tu ogromne fabryki oraz wysokie biurowce ze stali i szkła. W Łodzi są również kina, teatry i filharmonia, w których możemy spędzać czas.

W naszej Łodzi są muzea, galerie sztuki i szkoły, w których można zdobywać wiedzę oraz rozwijać zainteresowania. Możesz też uczestniczyć w różnych rozrywkach w Atlas Arenie, obok której znajduje się stadion ŁKS. Można zjeść posiłek w nowoczesnych kawiarniach i restauracjach. Chcemy Cię serdecznie zaprosić do łódzkich sklepów, gdzie możesz kupić pamiątki z Łodzi. Zapraszamy do naszego miasta Łódź.

Pozdrawiamy serdecznie,

Łodzianki

Julia M., Maja B., Zuzia G.

 

List nr 4

 

Szanowny Turysto!

 

Zapraszamy do pięknej Łodzi, która cały czas się zmienia. Nasze miasto ma charakterystyczne zakątki i miejsca między innymi: Pasaż Róży, Pomnik Misia Uszatka, Ławeczka Tuwima, Kuferek Reymonta, Pomnik Lampiarza, Fortepian Rubinsteina. Powstają nowe obiekty, które pomagają żyć Łodzianom: baseny, stadiony, lotniska, sklepy. W Łodzi jest pełno zieleni, parków, lasów, ulic ozdobionych drzewami i kwiatami. Ciągle upiększamy i doceniamy naszą piękną Łódź.

Zapraszamy,

Łodzianie

Lena T., Viktoria K.

 

Ludwik Geyer

 

Dowiedziałem się dzisiaj, że przeprowadzam się wraz z moim ojcem na tereny dawnej Polski. Tata podjął taką decyzję, ponieważ za darmo dostaniemy działkę, drewno na  wybudowanie domu i nie zostanę wysłany do wojska. Będziemy przez piętnaście lat mogli nie płacić podatków. Niedługo po przeprowadzce założyłem warsztat. Zaczął on się rozrastać w bardzo szybkim tempie. Stało się to dzięki farbowaniu tkanin. Musiałem wziąć kredyt, aby wybudować nową wielką i białą fabrykę. Anglicy nie chcieli mi sprzedać maszyny parowej, więc kupiłem ją od Belgów. Dużo mnie to kosztowało. Za produkowanie za dużej ilości alkoholu zostałem zesłany do więzienia. Na ratunek przyszli moi synowie oraz mój dobry przyjaciel z Niemiec. Po mojej śmierci moi synowie zostaną dyrektorami fabryki.

Paweł D., Antoni S., Antoni Cz., Jakub J.

 

Z pamiętnika Ludwika Geyera

 

1828, 8 sierpnia

Jestem Ludwik Geyer!

Mój ojciec przekazał mi wiadomość, iż moje życie może ulec wielkiej zmianie. Myślałem, iż pojedziemy do dalekiej rodziny , lecz okazało się, że jutro dojedziemy do Lodzi, czyli całkiem nieznanego mi wcześniej miasta na terenie dawnego Lechistanu. Lecz teraz jestem znużony, więc idę spać.

1828, 9 sierpnia

Gdy tylko otworzyłem oczy, ujrzałem mego ojca obok jakiegoś budynku, powiedział:

– Oto nasz nowy dom!

Byłem zdumiony. Mój ojczulek powiedział mi, że będziemy tu mieszkać ponieważ dostaliśmy działkę, materiały budowlane i nie będę musiał wstąpić do wojska.

1828, 10 września

Mam już własny warsztat, paru pracowników i sam farbuję materiał, dzięki czemu jestem bogaty! Wszyscy uwielbiają me dzieła tkackie.

1833, 11 stycznia

Spełniłem swe marzenia! Mam własną fabrykę! Niestety musiałem wziąć na nią kredyt z banku, który spłacam w ratach. Bywały miesiące, w których nie było mnie stać na spłatę, wtedy bank groził mi utratą mego ukochanego miejsca pracy.

1834, 15 marca

Dzięki mojemu przyjacielowi z Belgii kupiłem maszynę parową, moi pracownicy boją się jej i krzyczą:  – To chyba diabeł! – lub- Uciekamy!

1835, 20 maja

Ożeniłem się z Emilią Charlottą Karoliną Turk. Znalazłem prawdziwą miłość życia.

1869, 19 października

Leżę dziś na łożu śmierci. Niedługo umrę. Za to jestem szczęśliwym ojcem siedmiu synów i  jednej córki.

Lena P., Barbara G., Karol I., Basia J.

 

Z pamiętnika Ludwika Geyera

 

Drogi pamiętniku,

Pewnego dnia ojciec powiadomił mnie, iż przeprowadzamy się do Łodzi. Dzięki temu zdobędziemy działkę, materiały budowlane oraz nie będziemy musieli płacić podatków przez piętnaście lat, a ja nie będę musiał iść do wojska .

Dostaliśmy działkę na samym końcu ulicy Piotrkowskiej, ale nie było to dla nas przeszkodą. Szybko się wzbogaciłem, ponieważ zacząłem farbować tkaninę, a była to moja pasja. Z dnia na dzień moja praca zaczęła dawać duże zyski. Wziąłem dużą pożyczkę z banku, aby wybudować fabrykę.

Po niedługim czasie zdałem sobie sprawę, że przynosi to dość duże zarobki. Jednak pamiętałem o tym, iż mam do spłacenia dług. Po niedługim czasie ożeniłem się. Urodziło się nam siedmiu chłopców i jedna dziewczynka. Założyłem cukrownię i kilka innych zakładów.

Niestety popełniłem mały błąd, za co dostałem karę. Nie dałem sobie ze wszystkim rady i trafiłem do więzienia. Kiedy odbyłem swoją karę w więzieniu, nie miałem radości z życia, a przynajmniej takiej jaką miałem wcześniej.

Madzia W., Zuzia B., Julia Z., Jaśmina G.

Z pamiętnika Ludwika Geyera

 

– Jak to przeprowadzamy się do Łodzi?! Krzyknąłem kiedy dowiedziałem się tych okropnych wieści.

– Przeprowadzka do Łodzi da nam wiele plusów – powiedział mi ojciec.

– Jesteś moim jedynym synem, więc możesz zostać zwerbowany do wojska, ale przeprowadzimy się do Łodzi to Ci nie grozi, a ja dostanę działkę i materiały.

Po pewnym czasie, gdy posiadałem już działkę i spory warsztat udało mi się zatrudnić kilku chłopców. Zaczęło mi się bardzo dobrze powodzić. Moja działka znajdowała się na końcu ulicy Piotrkowskiej, ale nie przeszkadzało mi to. Moi pracownicy tkali tkaniny, a ja robiłem to co najbardziej kocham – farbowałem. Ludzie kupowali moje tkaniny ze względu na ich oryginalne wzory.      Pewnego razu zastanawiałem się jak wyprodukować więcej tkanin w krótszym czasie i wpadłem na świetny pomysł. Powinienem założyć fabrykę, ale do tego potrzebuję więcej pieniędzy i maszyn, a na pomoc Anglików nie mogę liczyć. Muszę zwrócić się do banku i moich przyjaciół Belgów. Po trzech latach moje marzenia się ziściło. Posiadałem wielką białą fabrykę zasilaną przez maszynę parową.

Moja fabryka zbankrutowała, a ja trafiłem do więzienia z którego wyciągnął mnie swój przyjaciel i synowie. Moja fabryka została odebrana mi, ale mój przyjaciel odzyskał 60% fabryki z czego 40% dostali moi synowie. Podjęli decyzję, że zostaną razem dyrektorami. Moja fabryka tętniła życiem, choć było mi przykro, że nie mam już cukrowni  i innych miejsc . Wiedziałem, że moi synowie dadzą sobie radę i fabryka będzie jeszcze długo czynna.

Ludwik Geyer

Zofia P., Inga D.

 

Fabryka W.S.R.

 

Dawno, dawno temu 11 listopada był pochmurny i deszczowy dzień. Wtorek. Na ulicy Narutowicza 15 znajdowała się fabryka nici. Był to duży, ponury obiekt zbudowany z drewna. Miał malutkie okienka.

Tego dnia obok fabryki przechodził W.S.R.. Mężczyzna miał brodę, okulary, siwe włosy i kremowy kapelusz. Ubrany był w szary płaszcz i krótkie kalosze. Pisarz przygotowywał reportaż o pracy w fabryce, dlatego chciał do niej wejść i zobaczyć jak tam się pracuje. Zdziwiło go, że wejście do budynku znajduje się z tyłu. Żeby się tam dostać musiał przeskoczyć przez wysoki, drewniany płot. Zobaczyła to pani, która była na spacerze ze swoimi psami – yorkiem Fifi i maltańczykiem Larą. Kobieta zaczęła krzyczeć: – Pomocy!!! Złodziej!!! Gdzie jest policja?!!!

Po jakimś czasie na koniach przyjechali policjanci. Czterech mężczyzn ubranych w granatowe muchy, na głowach mieli policyjne czapki z orłem. Policjanci byli uzbrojeni w pistolety, kajdanki, pałki i latarki. Policjant Franciszek zapytał: – Co się stało? Dlaczego Pani nas wzywała? – Widziałam jak jeden facet przeskakuje przez drewniany płot. To pewnie zbir! Złodziej! – Gdzie on jest? – Tam, chyba wchodził do fabryki.

Policjanci zaczęli szukać podejrzanego mężczyzny, weszli do środka i zobaczyli dwóch pracowników, którzy zaczęli walczyć o tytuł pracownika miesiąca. Reymont ich rozdzielił. W ten sposób wpadł w ręce policjantów.

Reymont wytłumaczył, że on nie chciał wkraść się do fabryki, a tylko chciał napisać o tym reportaż. Wszystko skończyło się dobrze, a Reymont nie trafił do więzienia.

Witek, Tymek, Dominik, Mateusz

 

Irena Tuwim

 

Pewną nocą Irena Tuwim ciężko pracowała nad nową książką . Jej brat bardzo jej pomagał. Irena była zmęczona i skończyła na drugim rozdziale. Julian Tuwim potajemnie dopisał jej książkę do piątego rozdziału. Następnego dnia dziewczyna była bardzo zdziwiona. Spytała brata czy on napisał jej książkę. Brat Ireny powiedział, że chciał jej pomóc. Rodzice zawołali ich na śniadanie.

Po śniadaniu cała rodzina poszła do manufaktury. W manufakturze nagle zaczęło się palić. Przyjechali strażacy. Irena nagle zobaczyła małego chłopca i wzięła go ze sobą. Spytała chłopczyka jak ma na imię. Odpowiedział, że ma na imię Staś. Chłopak się popłakał, a Irena go uspokoiła.

Irena poszła ze Stasiem do swojego domu. Chłopak spojrzał na książkę i powiedział: – Dziękuję Ci Irena za to, że mnie uratowałaś i należy wam się sława. Wiemy to do teraz.

 

Artur Rubinstein

 

Był wiosenny dzień, pełny słońca i kwitnących kwiatów. Artur Rubinstein przechadzał się po parku Poniatowskiego. Szukał inspiracji do skomponowania piosenki. A na ławce siedzi piękna rudowłosa dziewczyna. Artur podszedł do niej i spytał:  – Czy mogę się dosiąść? – Oczywiście! Proszę! – powiedziała dziewczyna. – Nazywam się Artur Rubinstein, a pani?, – Nazywam się Ania. – Ja jestem muzykiem, a Ty?- Prząśniczką. – Prząśniczką?- Tak!

Artur i Ania zaczęli zwiedzać park. Artur zapisywał nuty i słowa do piosenki. Zaprosił ją do siebie do domu i zagrał jej piosenkę pod tytułem ,,Prząśniczka”. Pobrali się i żyli długo i szczęśliwie.

 

Powrót z zaświatów

 

20 kwietnia 2019 roku na Placu Wolności pojawił się nieznajomy człowiek. Zachowywał się bardzo dziwnie i tajemniczo. Od tygodnia przyglądał się łódzkim kamienicom, zabytkom, a najbardziej Manufakturze. Koniecznie chciał wejść do Pałacu Poznańskiego.

Biegnąc do środka nie dał biletu i potrącił strażnika. Strażnicy zaczęli go gonić i po pięciu minutach go złapali. Do pałacu zaczęło przyjeżdżać dużo policji, co zainteresowało media.

Policja wyprowadziła tajemniczego człowieka z pałacu, podbiegły media i zaczęły pytać jak ma na imię i skąd się wziął.

Tajemniczy człowiek powiedział, że nazywa się Izrael Poznański i że powrócił z zaświatów, żeby zniszczyć Manufakturę i odbudować swoje fabryki, żeby robotnicy mogli prząść. Policja zabrała go do więzienia i zaczęła przesłuchiwać, po 24 godzinach go wypuścili.

Izrael zakochał się w pewnej kobiecie i postanowił się dla niej zmienić i nie zniszczyć Manufaktury. Izrael ze swoją kobietą byli szczęśliwi, a Manufaktura została w całości.

 

Mały Julek

 

Pewnego dnia w XIX wieku mały Julek pracował nad eliksirem, dlatego, że chemia bardzo go interesowała. Raz, kiedy właśnie bawił się eliksirem jego eliksir niespodziewanie wybuchnął i prawie wysadził cały dom. Dlatego szybko zaczęła jechać do nich policja, pogotowie i straż pożarna. Jechali przez ul. Piotrkowską, Sienkiewicza i przez dużo innych ulic i uliczek w Łodzi.

Kiedy przyjechali na miejsce nie było pożaru i żadnych dużych zniszczeń ani ofiar, ale pogotowie wszystkich ( w tym małego Julka), zabrało do szpitala na badanie.  Po trzech dniach Julek razem z innymi mieszkańcami domu zdrowi i szczęśliwi trafili do rodzinnego domu.